Strona poświęcona twórczości Andrzeja Krzanowskiego

Opcje wyświetlaniadostępność
linia - grafika (1)

O Andrzeju

Andrzej Chłopecki, Książka programowa 43. Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Współczesnej Warszawska Jesień, 2000

… Gdy przegląda się spis utworów Andrzeja Krzanowskiego, imponuje gęstość i intensywność uprawiania jego dziedziny. Symfonie, kwartety, utwory chóralne, próby multimedialne, muzyka komputerowa są dowodem jego wielorakich możliwości, lecz utwory akordeonowe – solowe, kameralne, w rozmaitych zestawach, konfiguracjach, zapełniające przestrzeń, począwszy od wirtuozowskich po te, przeznaczone dla dzieci, wskazują na pole, które Andrzej Krzanowski wybrał sobie do uprawiania. Był w tym upartym uprawianiu rys charakterystyczny dla, w najlepszym tego słowa znaczeniu, rzemieślników np. epoki baroku, traktujących swój fach jako zadanie do wypełnienia, jako służbę tym, którym była jego działalność potrzebna. To było w oczywisty sposób romantyczne bez względu na to, że zamówieniami na to, co robił, był coraz gęściej zasypywany. Krzanowski w latach osiemdziesiątych wędrował od Hiszpanii, przez Francję, Niemcy, Włochy po Japonię, wciąż wracając do „swoich” Czechowic. I w tym też – choć wydawać się to może paradoksem – był romantyczny.


Christine Kohler, wypowiedź zarejestrowana podczas Konwersatorium odbywającego się podczas VII Jesiennego Festiwalu Muzycznego Alkagran 1997

Jako studentka akordeonu miałam szczęście poznać Andrzeja Krzanowskiego na różnych kursach i seminariach. To właśnie podczas kursu akordeonowego, który odbywał się we Francji w 1988 roku miałam okazję pracować z Andrzejem Krzanowskim, człowiekiem, który otworzył przede mną wrota do nowego świata współczesnej muzyki akordeonowej, wykorzystującej nie znane mi dotychczas nowe techniki wykonawcze. Do tego czasu moja znajomość literatury akordeonowej ograniczała się do muzyki francuskiej, rosyjskiej i skandynawskiej. Polska muzyka akordeonowa XX wieku była dla mnie nowym odkryciem. Podczas kursów poznałam nową literaturę akordeonową. Andrzej Krzanowski pokazał mi wtedy swoje utwory i z wielką starannością objaśnił mi sposoby ich interpretacji i wykonania. Było to bardzo fascynujące przeżycie. Moje zainteresowanie jego muzyką było tak wielkie, że Andrzej Krzanowski zaprosił mnie do Polski rok później. Zawiązała się między nami serdeczna przyjaźń, miałam okazję bliżej poznać Andrzeja i Grażynę oraz ich wspaniałą rodzinę.
Jakże okropnym doświadczeniem była dla mnie jego przedwczesna śmierć. Może to właśnie jego śmierć spowodowała, że zapragnęłam dokładnie poznać muzykę Krzanowskiego, zrobić coś dla jego pamięci. Przyjechałam do Polski na roczny staż aby studiować muzykę XX wieku i napisać pracę dedykowaną pamięci Andrzeja. Zaintrygowana muzyką Andrzeja poświęciłam jej znaczną część mojej pracy. Każda analiza jego dzieł była dla mnie czymś wyjątkowym, odkrywaniem nowych możliwości wykonawczych, studiów nad instrumentem, studiów nad dźwiękiem. Muzyka raz statyczna innym razem dynamiczna zawsze kryje w sobie ogromny ładunek emocjonalny. Andrzej Krzanowski w swoich utworach na akordeon we wspaniały sposób wykorzystuje możliwości brzmieniowe klasterów stwarzając specyficzne klimaty przestrzenne sprawiające wrażenie wiecznie trwających odcinków utworu. Wybór obranej przeze mnie drogi zawdzięczam Andrzejowi. Tylko dzięki jego delikatności i otwartości nie zraziłam się do muzyki w momencie otwarcia oczu na tak wielkie obszary dotychczas zupełnie mi nie znane, na wszystko co jeszcze było do odkrycia.
Może to jego charakter, niezwykła łagodność powodowały, że jego muzyka na zawsze pozostanie dla mnie czymś bliskim, a Andrzej Krzanowski będzie dla mnie wzorem nauczyciela cierpliwie objaśniającego swoim uczniom niezmierzony świat muzyki.


Paweł Szymański, wypowiedź zarejestrowana podczas Konwersatorium odbywającego się podczas VII Jesiennego Festiwalu Muzycznego Alkagran 1997

Myślę, że ciągle poszukujemy jakiś dróg zwerbalizowania i sklasyfikowania tego co się dzieje. Być może jest to jedyne dojście do zrozumienia zjawisk nas otaczających. W kulturze występują one w postaci pojedynczych dzieł oraz indywidualności kompozytorskich, które zawsze się tym próbom klasyfikacji wymykają. To właśnie takie zjawiska są najbardziej tajemnicze i mają dla mnie szczególną wartość. Myślę, że tak jest w przypadku twórczości Andrzeja Krzanowskiego. O ile pamiętam w 1983 roku w Krakowie na którejś sesji padały słowa Nowy Romantyzm, który przypisywano tak trochę hurtem młodemu pokoleniu z różną jednak trafnością. W stosunku do Andrzeja jest to w jakimś sensie prawdą. W pokoleniu stalowowolskim Andrzej był być może kompozytorem najmniej odwracającym się od awangardy,      a więc jakby najbardziej poszukującym nowych brzmień, nowych faktur i niekonwencjonalnych technik gry na akordeonie. Podczas gdy ta postawa anty-awangardowa jest widoczna u np. Eugeniusza Knapika to u Andrzeja nie jest jednoznaczna. Tak więc ta klasyfikacja tutaj się wymyka i nie można jednoznacznie znaleźć do tej muzyki klucza. Dlatego sądzę, że zawsze będzie ona fascynować, frapować i prowokować.


Magdalena Makaruk, wypowiedź zarejestrowana podczas Konwersatorium odbywającego się podczas VII Jesiennego Festiwalu Muzycznego Alkagran 1997

Poznałam Andrzeja w czasie studiów. Był trochę młodszym ode mnie kolegą. Po latach kiedy pracowałam w redakcji muzycznej telewizji, a on został prezesem katowickiego oddziału ZKP, zetknęliśmy się na płaszczyźnie zawodowej. Moim zdaniem Andrzej zrobił bardzo wiele dla środowiska kompozytorów śląskich, zwłaszcza dla kompozytorów młodych. Miał wspaniały i ujmujący sposób bycia, miał dar zjednywania sobie ludzi, pozyskiwania ich sympatii. Andrzej miał w sobie wiele bezinteresowności. Pomagał młodym kompozytorom w wypłynięciu im na zewnątrz ze swoimi utworami. Dlatego sądzę, że ten aspekt jego działalności nie powinien być zapomniany.


Ryszard Gabryś, słowo wprowadzające do koncertu poświęconemu pamięci kompozytora, 26 X 2010

...Był to kompozytor najwyższej rangi europejskiej, oryginalny przedstawiciel silnego, nieformalnego wprawdzie, ale wyrazistego na mapie kulturowej regionu i Polski ugrupowania kompozytorskiego znanego jako „Pokolenie 1951” czy „Nowa fala śląska” albo też generacja „Stalowowolska”, od nazwy miasta – siedziby ogólnokrajowych festiwali, które grupę tę wylansowały. Krzanowski wybija się w owym kręgu niewątpliwie nie tylko wspaniałą twórczością akordeonową, który to instrument perfekcyjnie opanował jako wirtuoz koncertujący i odkrył jego sonorystyczne wartości brzmieniowe - stąd związane z nazwiskiem Andrzeja miano „Chopina akordeonu” ! – lecz także odważnymi i estetycznie nowatorskimi poszukiwaniami multimedialnymi, cyklami poetyckich „Audycji”, utworami nieraz przeznaczonymi na niezwykle obsady, serią „Reliefów”, trzema nadzwyczajnymi wyrazowo kwartetami smyczkowymi i innymi kameraliami, jak również symfoniką. Zmarł nagle i niespodziewanie dwadzieścia lat temu – a stało się to niejako symbolicznie 1 października, a więc w Międzynarodowym Dniu Muzyki. Padło tu porównawczo nazwisko Chopina. Wiąże z Fryderykiem śląskiego autora sześciu „Ksiąg” stanowiących utrwalony już kanon artystycznej i dydaktycznej literatury akordeonowej jeszcze jedno: owa śmierć tak wczesna – i tak bolesna. Odchodząc dobiegli obaj ledwo 39 roku życia, mimo to dorobek twórczy także w przypadku Andrzeja Krzanowskiego fascynuje nie tylko bogactwem muzycznych rozwiązań, ale po prostu ilością opusów; jest ich około stu dwudziestu! Mocno wpisany był w region, w środowisko, wykładał jako docent w katowickiej Akademii Muzycznej - komponował, ale tez intensywnie działał; żył krótko, za to allegro con vigore. Wiele by mówić i wspominać, poprzestanę wszak na konstatacji, iż autentycznie trwa w naszej pamięci i nadal rzutuje na rytmy życia muzycznego w Polsce, a to patronując konkursom kompozytorskim i akordeonowym Jego imienia, to firmując swoimi utworami, niekiedy obligatoryjnymi, inne konkursy wykonawcze.


Marek Andrysek

Często zastanawiam się kim byłbym dzisiaj, gdyby nie Andrzej Krzanowski. Poprzez akordeon flirtuję z jego muzyką od wczesnego dzieciństwa. I tak jak w życiu i w każdej namiętności bywają gorsze i lepsze chwile. Lepsze to te, kiedy wdzięczna materia dźwiękowa poddaje się moim interpretacjom, dzięki którym czuję się artystą spełnionym, a życzliwa publiczność, pełna pozytywnych doznań, docenia urok tej muzyki wyrażając to oklaskami. Gorsze to te, kiedy instrument mnie nie słucha, nie radzę sobie ze zrozumieniem treści kompozycji i odnoszę wrażenie, że popełniam jakiś straszny mezalians pretendując do grona wykonawców tej bardzo elitarnej, często trudnej w percepcji twórczości. Cóż – świadomy swojej służebnej roli wykonawcy – nie poddaję się. Pełen atencji dla kompozytora podziwiam wszystkie jego dzieła – nie tylko akordeonowe. Dowodzą one, że można tworzyć muzykę niewydumaną, szczerą, zawsze budzącą jakieś emocje. Jesteśmy winni Andrzejowi Krzanowskiemu ogromną wdzięczność, że pozostawił nam po sobie tak wiele choć sam dla siebie nie żądał niczego. Nie zdążył nacieszyć się tym co stworzył. Przecież wiele jego kompozycji prawykonano już po Jego odejściu, a są i takie, które czekają wykonania. Był wizjonerem z pewnością nie uznającym kompromisów w muzyce. Sprawiał wrażenie człowieka, który tworzy bez względu na otaczającą go rzeczywistość, bez względu na to, czy dzieło ma szybką szansę zmaterializowania się w postaci wykonania, czy też nie. Kocham tę twórczość, bo dzięki niej mogę obcować z muzyką prawdziwą, która nie dla sławy, pieniędzy czy blichtru została stworzona. W dzisiejszym zdziczałym, skomercjalizowanym świecie wydaje się być ona jedną z nielicznych spokojnych przystani.


Stanisław Krupowicz

Andrzeja Krzanowskiego nie znałem zbyt dobrze. Zanim spotkaliśmy się po raz pierwszy na lotnisku Okęcie w drodze do Glasgow – a było to w listopadzie 1988 roku – znałem kilka jego utworów. Oczywiście, te na akordeon, także „Audycje” i parę utworów na orkiestrę. Szczególną moją ciekawość wzbudzały jego utwory akordeonowe. Dzięki nim uświadomiłem sobie, że akordeon właściwie wykorzystany – a tak jest zawsze w utworach Andrzeja – może być znakomitym partnerem dla dźwięków elektroakustycznych. To nowe, bardzo nowoczesne brzmienie instrumentu, z charakterystyczną dla akordeonu dużą plastycznością dynamiczną, pod wieloma względami było bardziej interesujące niż dźwięki, jakie oferowały ówczesne syntezatory. Niestety, choć skomponowałem wiele utworów elektroakustycznych, do tej pory nie wykorzystałem tamtych doświadczeń Andrzeja. Ale wykorzystam je w przyszłości. „Audycje”, to z pewnością wyróżnik twórczości Andrzeja Krzanowskiego. Nawiązujące do tradycji gatunku radiowego, będące połączeniem słuchowiska i teatru radiowego z dominującą kompenentą muzyczną, stanowią oryginaną formę muzyki programowej. Krzanowski wykorzystuje w nich teksty współczesnych poetów polskich, nierzadko o silnym wydźwięku politycznym. Postać lektora (aktora) jest dominantą semantyczną Audycji. Towarzysząca muzyka zdecydowanie wykracza poza ramy muzyki ilustracyjnej, przejmując w częściach kulminacyjnych rolę pierwszoplanową. To te fragmenty wraz z utworami symfonicznymi ukazują mistrzostwo techniczne i perfekcję warsztatu kompozytorskiego Andrzeja Krzanowskiego.
Do Glasgow jedzie się cały dzień. Najpierw samolotem do Londynu, a potem prawie cały dzień pociągiem. Ta długa podróż stała się okazją do wymiany myśli na tematy interesujące nas obu. Zapamiętałem z niej niezwykle żywiołowy, emocjonalny i prostolinijny – chciałoby się rzec – stosunek Andrzeja do komponowania. Miałem wrażenie, że moje, nieco formalistyczne koncepcje, nie wzbudzają w nim zbyt wielkiego entuzjazmu. W Glasgow, w ramach festiwalu Polish Realities, byliśmy świadkami prawykonań naszych utworów zamówionych przez Third Eye Centre i zrealizowanych w Studio Muzyki Komputerowej Uniwersytetu w Glasgow. „Relief IX” Andrzeja - bo o ten utwór chodzi – jest, o ile wiem, jego pierwszym utworem z udziałem taśmy generowanej przez komputer. I choć ograniczył on udział komputera do MIDI, jest to utwór niezwykle interesujący. Podobnie oceniła go publiczność. Ciekawy zbieg okoliczności to fakt, że „Tylko Beatrycze” – moja kompozycja wykonana podczas tego samego koncertu – jest spośród moich utworów najbliższa w konwencji „Audycjom” Andrzeja Krzanowskiego. Żegnając się w Glasgow (ja zostałem kilka dni dłużej), umówiliśmy się z Andrzejem na dalszy ciąg naszego konwersatorium z pociągu. Nie zdążyliśmy. Pozostały mi w pamięci tylko okruchy tamtej rozmowy niedokończonej… i jego muzyka.


Marcin Bortnowski, Andrzej Krzanowski – refleksja

Muzyka Andrzeja Krzanowskiego jest przy mnie od trzydziestu lat. Zetknąłem się z nią już w dzieciństwie z racji tego, że uczyłem się gry na akordeonie – instrumencie, który Andrzej Krzanowski wprowadził do świata „sztuki wysokiej”. To właśnie ona – ta muzyka – niemal od początku, była dla mnie drogą, którą podążałem „w głąb”, a więc tam gdzie światem staje się Wszechświat, a rzeczywistością Trwanie.
Prawdziwym wstrząsem i odkryciem muzyki na nowo stało się dla mnie wysłuchanie transmisji radiowej z koncertu Festiwalu „Poznańska Wiosna” w 1989 roku, podczas którego Kwartet Śląski wykonał „III Kwartet smyczkowy” Andrzeja Krzanowskiego. Nic z tej muzyki wówczas nie rozumiałem, ale „odczułem ją” bardzo mocno i wyryła na mnie piętno, którego ślady noszę do dzisiaj.
Muzyka Andrzeja Krzanowskiego jest we mnie od dwudziestu pięciu lat i kiedy zastanawiam się, co stanowi tak wielką jej siłę na myśl przychodzą mi same wzniosłe słowa. Bo przecież to nie technika kompozytorska, nie nowatorstwo języka dźwiękowego, nie zastosowane środki instrumentacyjne, nie to wszystko co kompozytor zrobić musi aby skomponować utwór zdefiniować może twórczość Andrzeja Krzanowskiego. Siłą tej muzyki jest jej autentyczność, bezkompromisowość i PRAWDA, której kompozytor się nie wstydził i nie bał się jej. To „ta wielka morska cisza duszy” sprawiła, że świat muzyki Andrzeja Krzanowskiego od tylu lat jest mi na tyle bliski, że jego korzenie wrosły we mnie. Ale pamiętać trzeba, że w tych korzeniach jest wiele z tego co było „przed” i z tego co jest „obok”. Jest w nich cała pełnia dźwięku.
Nawet jeśli dzisiaj dla wielu wartości te niewiele znaczą, a w muzyce najważniejsze stają się sezonowe mody, które wabią tym co „nowe”, to przecież za dwieście lat PRAWDA będzie ta sama co wczoraj i dzisiaj, a ludzie wciąż tęsknić będą za „tą wielką morską ciszą duszy”. Będzie w nich „wciąż obecna, choć tak daleka” i odnajdą ją w muzyce Andrzeja Krzanowskiego.
Jeśli tylko się odważą.


ALFABET ANDRZEJA KRZANOWSKIEGO

A - jak ja – Andrzej, jak akordeon, Audycje i ALKAGRAN

B - jak Bieriezin, jak Baranów Sandomierski, jak Bielsko-Biała, które za mną nie przepada, jak Bach, za którym przepadam ja

C - jak Czechowice-Dziedzice - moje miejsce na prawym brzegu Wisły, jak Chłopecki Andrzej, jak szokujący Crumb, jak cytaty muzyczne wielkich, którymi dopełniałem moje dzieła

D - jak dom, jak nasze dzieci: Ola, Kamil i Jagna, jak Droba Krzysiu, jak Darmstadt, jak czechowicki dworzec

E - jak moja matka Emilia, jak elektroniczne doświadczenia w Glasgow

F - jak pachnąca Amphorą moja nieodłączna fajka, jak przyjazna Francja 

G - jak żona Grażyna (pieszczotliwie Ziutek), jak mistrz Górecki

H – jak życzliwa mi Holandia

I – Ives? (pytanie bez odpowiedzi)

J - jak moja ukochana siostra Jadwiga, jak rodzinna jajecznica na śniadanie

K - jak Księgi na akordeon i Kalangra, jak Kwartet Śląski i przyjaciel Gienek Knapik, jak Katowice

L - jak luty i listopad 1974, jak przyjaciel Olek Lasoń, jak Lutosławski, jak Lusławice, jak ukochane liceum Skłodowskiej-Curie

Ł - jak łódzki Festiwal Do Re Mi

M - jak moja ukochana siostra Małgorzata, jak meta-opera, jak Mitsubishi, które psuło się tylko tuż za granicą

N - jak nowy romantyzm, jak mój  nauczyciel gry na akordeonie Waldemar Nabe

O - jak odejście ojca

P - jak Preludium otwierające Księgi, jak Patkowski Józef i Polony Leszek, jak Pokolenie’51, jak PWM, jak przyjaciele

R - jak czechowicka rafineria i jak Reliefy, jak rower, którym woziłem do przedszkola małą Jagienkę

S - jak Stalowa Wola, jak wspaniała Olga Szwajgier, jak Szymanowski, jak studia i Studium III, jak wzniosłe Salve Regina i jak wyjąca syrena

T - jak przyjaciel Tadeusz Aleksandrowicz, jak taśma rozciągnięta między szpulą magnetofonu a pulpitem w Audycji IV

U - jak Kazimierz Urbański - mistrz ruchomych obrazów, współtwórca Transpaintingu

W - jak Wrocław, jak Wiatr echo..., jak Warszawska Jesień

Z - jak ZKP, jak Zakopane

Ż - jak żal

PDF: pobierz w wersji PDF

linia - grafika (5)

Partnerzy

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu
pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego,
w ramach programu „Muzyka”, realizowanego przez Narodowy Instytut Muzyki i Tańca.